Bookomaniaczki podróże literackie

Graham Masterton, „Drapieżcy”

Dziś, z racji zbliżających się wielkimi krokami (to już jutro!) III Targów Książki w Białymstoku, na których to ma pojawić się sam Graham Masterton, postanowiłam zmierzyć się z pierwszą książką tegoż autora, jaka kiedykolwiek wpadła mi w ręce (a miało to miejsce tak dawno temu, że nawet najstarsi Indianie tego nie pamiętają). „Mój” egzemplarz pochodzi z 1994 roku (pierwsze polskie wydanie „Drapieżców” pojawiło się w 1993 roku, nakładem wydawnictwa PRIMA, moją edycję wydał Świat Książki – jest to jedyna, o ile dobrze kojarzę, powieść Mastertona wydana przez to wydawnictwo).

Nieco się obawiałam, że ponowna lektura książki, która niegdyś wywarła na mnie olbrzymie wrażenie, może sprawić, że owo wrażenie zblaknie lub zniknie całkowicie, zastąpione przez rozczarowanie. Pod koniec czytania – owszem – pojawił się lekki zawód, ale nie mogę powiedzieć, że czas spędzony z „Drapieżcami” był czasem straconym. Książka nadal znajduje miejsce w gronie tych ulubionych.

Akcja powieści rozgrywa się na początku lat 90. Do Fortyfoot House, zaniedbanego wiktoriańskiego domu, który niegdyś pełnił rolę sierocińca, przyjeżdża David Williams. Kilkutygodniowy pobyt nad morzem może nie tylko podreperować nadwyrężony budżet mężczyzny, ale również pomóc jemu i jego siedmioletniemu synowi pozbierać się po trudnym rozwodzie. Bardzo szybko okazuje się, że Fortyfoot House nie jest zwykłym, starym domem, który wymaga generalnego remontu. Przez lata wokół niego narosło wiele budzących grozę legend, lokalni mieszkańcy nadal omijają go szerokim łukiem, strasząc krnąbrne dzieci rzekomo mieszkającym tam Brązowym Jenkinem – potwornym połączeniem człowieka ze szczurem. Dziwne rozbłyski światła, przerażające dźwięki dobiegające nocą z domu, powtarzające się tajemnicze porwania dzieci, niewyjaśnione zgony – to wszystko przemawia za tym, że teoria, jakoby Fortyfoot House był siedzibą sił nieczystych zaczyna powoli stawać się bardzo rzeczywista. David na własnej skórze (i jako świadek makabrycznych śmierci kilku nowopoznanych osób) przekonuje się o tym, że pobyt w tym starym domu niesie ze sobą realne zagrożenie nie tylko dla niego, ale również dla jego syna.

I w tym momencie można zacząć psioczyć – jak to bohater nierozsądnie postępuje, pozostając w nawiedzonym domu, nie dbając o bezpieczeństwo dziecka. Zamiast natychmiastowo spakować manatki i uciekać gdzie pieprz rośnie, David nie tylko decyduje się na dokończenie prac remontowych, ale także postanawia rozpocząć prywatne śledztwo i dowiedzieć się czegoś więcej na temat historii domu, w którym przyszło mu mieszkać. Ale gdyby bohater powieści grozy postępował rozsądnie – nie byłoby powieści grozy i tego niesamowitego klimatu, który tak lubimy w tego typu utworach, prawda? 🙂 Masterton umie stworzyć nastrój – jak się człowiek naczyta o nawiedzonych domach, to później dostaje gęsiej skórki, jak tylko usłyszy coś w nocy, mimo że to są pozornie niewinne hałasy, które można (czy aby na pewno?) racjonalnie wytłumaczyć. Przypomniałam sobie, dlaczego tak bardzo niepokoją mnie stare domy, strychy oraz szczury… Niestety, zakończenie dość mocno rozczarowuje (co, niestety, nie jest niczym nowym u Mastertona – nastrój pryska niczym bańka mydlana, bo zakończenie przychodzi zbyt szybko i odnosimy wrażenie, że napisane zostało na odczepnego i byle jak).

Sumeryjskie bramy czasu, starożytna cywilizacja, Praistoty, które chcą na nowo opanować ziemię, dom zamieszkały przez istoty nie z tego świata, Brązowy Jenkin o ostrych jak brzytwa pazurach, flaki gęsto zaściełające podłogę, zagięta czasoprzestrzeń – to może zrekompensować owo rozczarowujące zakończenie. Po latach „Drapieżcy” nadal pobudzają wyobraźnię. Dodatkowo, człowiek zaczyna się zastanawiać, dokąd zmierzamy – czy rzeczywiście za jakiś czas nasza planeta stanie się „światem martwych oceanów i mrocznego nieba, światem metali ciężkich i antarktycznego zimna”? Polecam lubiącym powieści z dreszczykiem.

***

Autor: Graham Masterton

Tytuł/Tytuł oryginału: Drapieżcy/Prey

Tłumaczenie: Andrzej Szulc

Ilość stron: 318

Miejsce i rok wydania: Warszawa 1994

Wydawnictwo: Świat Książki

29 comments on “Graham Masterton, „Drapieżcy”

  1. Joanna Malita
    10 kwietnia, 2014

    Ohh! Brzmi bardzo obiecująco! U mnie na półce długą chwilę czekał „Głód” Mastertona, ale się nie doczekał, bo jakoś nie miałam chęci na postapokaliptyczne klimaty. Ale groza zawsze 🙂

    • Agnieszka
      10 kwietnia, 2014

      „Drapieżców” darzę dużym sentymentem (ich lektura przyprawiła mnie o głęboko zakorzenione lęki, których chyba już się nie pozbędę) 🙂
      A jak już podrosłam i stałam się mądra, dowiedziałam się, iż pan Graham inspirował się panem Lovecraftem ❤

      • Joanna Malita
        10 kwietnia, 2014

        No, to wiele tłumaczy i o czytanie Mastertona nawołuje ❤

  2. takitutaki
    11 kwietnia, 2014

    hmm nie kojarzę abym czytał ‚Drapieżców’ a fabuła brzmi ciekawie. 🙂

    • Agnieszka
      11 kwietnia, 2014

      Do poczytania się nadaje 🙂
      Myślę, że to jedna z lepszych książek Mastertona.

  3. Luka Rhei
    11 kwietnia, 2014

    I ja będę jutro na Targach i mam nadzieję Mastertona zobaczyć na żywo! Tej książki akurat nie czytałam, choć może myli mnie pamięć, bo to autor moich licealnych lat, od których minęły wieki 😉 Ogromnie nie mogę się doczekać Targów!!!

    • Agnieszka
      11 kwietnia, 2014

      Moi „Drapieżcy” z autografem – to mi się marzy! 🙂

  4. Luka Rhei
    11 kwietnia, 2014

    Zgłosić książkę do Klasyki Horroru na kwiecień?

    • Agnieszka
      11 kwietnia, 2014

      Oczywiście – wczoraj mi wyleciało z głowy, że do Klasyki się książka wpisuje, dziękuję za przypomnienie 🙂

  5. Bombeletta
    11 kwietnia, 2014

    Ach ten Masterton… Jeszcze wiele wody przepłynie mi w mojej bukowej rzece zanim powrócę do niego po tym wielkim zawodzie z „Paniką” 🙂

    • Agnieszka
      11 kwietnia, 2014

      No bo on taki jest – narobi nadziei, a potem człowiek się musi obejść smakiem…
      Ale po autograf jutro jako jedna z pierwszych się ustawię 🙂

      • Bombeletta
        11 kwietnia, 2014

        Zrób fotki i koniecznie wrzuć do podziwiania 😀

      • Agnieszka
        11 kwietnia, 2014

        Jak się dopcham, na pewno się tym sukcesem podzielę ze światem 🙂

  6. tommyknocker
    11 kwietnia, 2014

    Mam to samo wydanie 🙂 „Drapieżcy” to jedna z lepszych książek Mastertona. Lubię jej klimat !

  7. niezatrudniona
    11 kwietnia, 2014

    Jutro będzie na targach 🙂 Nie mogę go przegapić 🙂 Dziś zachwycałam się autorem Pana Kuleczki – wspaniały i miły Pan 🙂

    • Agnieszka
      11 kwietnia, 2014

      Dziś niestety nie udało mi się dotrzeć, ale jutro zawitam na Odeską i zrobię rozpoznanie imprezy 🙂

      • niezatrudniona
        14 kwietnia, 2014

        I jak byłaś na Mastertonie? Mój Książę upolował nawet autograf 😉

      • Agnieszka
        14 kwietnia, 2014

        Byłam, autograf mam. Jak się by skleiło wszystkie zdjęcia z aparatu, to nawet może by wyszło 1 zdjęcie, na którym względnie wyraźni jesteśmy Masterton i ja 🙂

      • niezatrudniona
        14 kwietnia, 2014

        Koleżanka mówiła, że wieczorem Mastertona w Multibrowarze spotkała 🙂 No i kolejna plotka jest taka, że ściągnęli d niego złotówę za wejście hahaha 🙂

      • Agnieszka
        14 kwietnia, 2014

        🙂 Och, jak ja uwielbiam takie ploteczki z życia gwiazd ❤
        Tak na marginesie – pan M. obiecał książkę z akcją osadzoną w Białymstoku – mam po co żyć 🙂

  8. Luka Rhei
    14 kwietnia, 2014

    Ja na Mastertonie byłam i autograf dostałam 🙂 Choć samo spotkanie zaliczam do nieszczególnie udanych (raczej niezbyt ambitnie prowadzonych). A sam Masterton sympatyczny 😉

    • Agnieszka
      14 kwietnia, 2014

      Opinię na temat spotkania podzielam w 100% – noszę się nawet z zamiarem spisania spostrzeżeń w tak zwanej wolnej chwili 🙂
      Były 2 momenty, w których marzyłam, żeby jakiś demon naprawdę pojawił się na sali i szybkim ruchem ukończył me męki i życie, ale zapomniałam, że u Mastertona bohaterowie nie umierają szybko i bezboleśnie… 🙂
      Sam Masterton – przekochany był i doskonale sobie radził mimo niezbyt sprzyjających warunków ❤

  9. Sigil of Scream
    12 grudnia, 2014

    Generalnie od Drapieżców wolę zdecydowanie Kostnicę, Dżina czy Demony Normandii. Fakt, iż zakończenie Drapieżców jest kiepskie i psuje to nastrój. Generalnie wiele książek Mastertona wygląda niestety na napisane na odczepnego – czego żałuję, porównując je z tymi, które pozwalają zobaczyć na co w pełni stać tego pisarza.

    • Agnieszka
      13 grudnia, 2014

      Zgadzam się całkowicie – książki z kiepskimi zakończeniami rzutują na całą jego twórczość, dlatego nie dziwi tak wiele negatywnych opinii na temat pisarstwa Mastertona. Czasem ciężko wyłowić prawdziwą, dopracowaną perełkę, która stanowi dowód jego talentu, spośród wielu napisanych w krótkim czasie książek. Ostatnio wróciłam do „Dziecka ciemności” – też w ramach podróży sentymentalnej, i ciekawa jestem, jakie wrażenie wywrze na mnie ta książka, czytana po latach. Pamiętam, że dawno temu emocji było sporo 🙂

  10. Sigil of Scream
    13 grudnia, 2014

    Jego starsze książki są chyba najlepsze… Ostatnio wiele tytułów rozczarowało mnie, może poza „Aniołem Jessicki” i „Powrotem Wojowników Nocy”. Czasami myślę, że wiele z nowszych powieści wygląda jakby były pisane na czas, z myślą o zarobku – i nie widać w nich niczego więcej.
    Jednak wciąż jestem wielkim fanem twórczości Mastertona, bowiem te kilka tytułów, które cenię zawiera w sobie niezwykle klarowną i mocną dawkę grozy. Przede wszystkim sposób w jaki autor opisuje demony, a także w jaki łączy fikcję z faktami historycznymi czy etnograficznymi jest naprawdę niezwykle inspirujący. Siła i nastrój jego najlepszych książek pozwalają śmiało porównać je z klasycznymi opowiadaniami M.R. Jamesa.

    • Agnieszka
      13 grudnia, 2014

      Fakt, wplatanie w rzeczywistość elementów nadprzyrodzonych i dodawanie do faktów metafizycznych wstawek zawsze mi się u niego podobało. Chyba na tych starszych powieściach Mastertona się zatrzymałam, stąd mój niesłabnący do niego sentyment (pamiętam te stare okładki książek przynoszonych z biblioteki, czytanych wieczorami) – i śmiem twierdzić, że lektura niektórych jego książek wzmocniła we mnie zainteresowanie wszelkiego rodzaju mitologiami, pierwotnymi systemami religijnymi i całą resztą 🙂
      Wstyd się przyznać, ale tekstów Jamesa nie czytałam… (nadrobię pewnie w następnym życiu)

      • Sigil of Scream
        13 grudnia, 2014

        Nie dziwi mnie to, bo M.R. James jest w Polsce bardzo mało znanym pisarzem, choć jego twórczość należy do klasyki gatunku. Jednak spieszę Cię pocieszyć, iż ostatnio wyszły bardzo ciekawe pozycje (nakładem wydawnictwa C&T w serii Biblioteka Grozy), wśród których znajdziesz nie tylko jego, lecz także A. Blackwooda, R. W. Chambersa czy A. Machena. Naprawdę jest to niezwykła rzecz, bowiem opowiadania wszystkich tych panów dotychczas w Polsce ukazywały się jedynie sporadycznie i nie zawsze z najlepszym przekładem. Tak więc naprawdę gorąco polecam, bo warto! 🙂

      • Agnieszka
        13 grudnia, 2014

        Ha! Mam Chambersa (kupiłam pod wpływem serialu „True Detective”) i Lovecrafta od nich 🙂 nie wiedziałam, że tyle fajnych książek mają w ofercie – właśnie do nich zajrzałam. Chyba od stycznia zostanę ich stałym klientem, kompletując własną Bibliotekę Grozy 🙂

Dodaj komentarz